poniedziałek, 29 czerwca 2020


Part V; Kijów 11.09 ~13.09.2018
Koniec szwędania, czas się zamusztrować w hostelu. Moje kimadło okazało się być gdzieś pośrodku między uniwersytetem a Stadionem Olimpijskim (Elements Hostels). Same formalności zajęły chwilę i można było ruszyć, co by jakiś obiad upolować. Dobre wiatry zaniosły mnie do restauracji Mama Manana (kuchnia gruzińska) z czym nigdy nie miałem do czynienia. Jak się okazało było sympatycznie a jedzonko i wino… no miód w gębie. Nie jest to najtańsza opcja stołowania się w okolicy, ale jeśli chodzi o doznania estetyczno-kulinarno-klimatyczne to daję cztery i pół gwiazdki na pięć. 
 A tak to się miluśko zaczęło
Jak już wytoczyłem się z knajpeczki, zapostanowiłem, że czas wejrzeć w samo jądro Kijowa. Moje kroki skierowałem na Хрещатик i Майдан Незалежності. Nie da się ukryć, że jest tu po prostu ładnie i światowo i aż trudno sobie wyobrazić co się działo w tych miejscach w czasie Rewolucji Godności (Євромайдан). Jak to wtedy wyglądało polecam zobaczyć ten film:

  Rynek Besarabski

  Golden Age
  Монумент Незалежності

  Pomnik założycieli Kijowa

  Majdan Niezależności
 
Mój pierwszy dzień w Kijowie był zaiste intensywny i pełen wrażeń. W nogach miałem przetuptanych ze dwadzieścia kilometrów. Sam siebie przegoniłem jak na wycieczce z biura podróży. Zupełnie to nie w moim stylu, ale czasami tak to bywa. Wieczorem zakotwiczyłem na stołku przed barmanem w sympatycznej knajpeczce w okolicach hostelu. Gostek okazał się na tyle ciekawy, że zasiedziałem się tam do grubo po północy. Wierzcie, albo i nie – Kijów mocno przypadł mi do gustu…


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz