https://soundcloud.com/maxi2mtogo/ozlibernokn2?in=maxi2mtogo/sets/perkalaba-gorrri-2005
Leon robi pobudkę o piątej rano, jest ciemno jak w dupie u... i
wychodzimy na stopa w kierunku Dzembroni. Tylko, że ruch jest taki
sobie, a właściwie to nic nie jedzie. Dopiero jak się robi jasno,
to zatrzymuje się gostek, który jedzie na wyrąb lasu i może nas
podrzucić na rozwidlenie dróg do Dziembroni skąd naginamy 3,5 km
do wioseczki. Na miejscu hasa banda napitych tubylców (priazdnik czy tam
jakieś wesele) którzy koniecznie chcą się napić ze mną wódki.
Dało się jakoś ich ominąć i przed nami wyjście na szlak! Leon nie nadanżął
i w pewnym momencie ruszyłem swoim tempem w pieriod. Szlaczek
ciekawy, dłuuuugi i zróżnicowany. Przy wodospadzie robię sobie
„nagą” sesję zdjęciową i przede mną już tylko ostro pod
górę. Na samej górze wieje jak cholera, jak to na
głównej grani Czarnohory. Przy pierwszych skałkach dopada mnie jakiś Ukrainiec i ciągnie w kosówkę, gdzie
jest cicho i zacisznie. Ledwo skumałem o co chodzi a już w łapce
miałem stakana a kobita obok podawała kanapeczkę na zagryzkę. Jak
się
okazało ekipa była z miasta Sumy
i zastanawiali się czy da radę dalej na Popa czy spożyć zapasy i
na dół. Po trzecim stwierdziłem, że co jak co, ale może by
zdjęcia jakieś porobił. Zacząłem cykać i gdzieś po pół
godzinie pojawił się Leon. Godzina taka, że nic tylko wracać a on
mówi że na Popa idzie ... No to
tłumaczę, że o tej godzinie to tylko na dół co by w górach nie nocować i na
kwartirę dotrzeć. Chcąc, nie chcąc ogłaszam strategiczny odwrót.
Huculska hyża w dobrym stanie, choć już nieżyłaja
Na niebieskim szlaku a cel jest jak na dłoni
Połonina Smotrycz
Patrząc na godzinę i długość dnia to terminy mamy dziś wyśrubowane
Jeszcze tylko ostro pod górę
Już blisko
Tak to wygląda już na wierchu
Ekipa z Winnicy - pozdrawiam !
A to mały lansik - Max zdobywca
Przy Uchatym wieje wściekle i niewiele widać
To już odwrót ku dolinie
A tuż przed Dzembronią spotykam hardkorowców z całym mandżurem na sobie
Z
Dzembroni oczywista do skrzyżowania na buta. Po dojściu do krzyżówki wymoczyliśmy zbolałe giry w potoku. No i czekamy na cokolwiek co by nas do Krasnika zabrało. Tuż przed zmrokiem
zatrzymał się nam jakiś spóźniony gruzawik obładowany drzewem. W kabinie było jakieś +40 stopni i tak waliło benzyną, że pomimo
fatalnej dróżki Leon spał już po 5 minutach. Cudem żywi
dojechaliśmy do tartaku. Nie było siły nawet na bro,
tilki na daczę i spati. Taaaa ... dziewucha ze sklepu miała rację - Pop niezdobyty ! Dzisiaj tylko Uchaty Kamień (1850) jest nasz.
30.09; azymut north-west
Jak się wczoraj wieczorem okazało Leon się rozszedł z własną gotówką, dlatego dziś rano zbieramy graty i niestety, czas pożegnać Czarnohorę. Majdan na plery i pylistą drogą, mijając stada huculskich krów, docieramy
na krzyżówkę do Ilci. Trzeba się wbić do marszrutki do
Ivano-Frankivska, co się udaje gdzieś tak po godzinie czekania.
Takim to sposobem po 5 godz. dobijamy pod wokział w bywszym
Stanisławowie. A że to Ukraina to okazało się, że dworzec
gdzie odjeżdżają autobusy w Polszu jest na przeciwległych
rubieżach goroda. Nie bez przygód tam docieramy by nabyć bilety na
dyliżans ku zachodowi. Graciory władowaliśmy do przechowalni i w miasto.
W brzuchach burczało to i pierwsze czego szukaliśmy to przedniej
jadłodajni. I tak to wylądowaliśmy w КАЛИНА КАФЕ.
Pysznie i niedrogo – polecam to miejsce, choć trafić tam łatwo
nie jest ! Objedzeni i opici jak bąki spacerkiem kierujemy się na
awtowokział. A potem to już tylko dłuuuuga droga do domu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz