https://www.youtube.com/watch?v=6t6DKN0LGd4
Скрябін — Лист до друга
Monaster św. Michała Archanioła
https://www.youtube.com/watch?v=6t6DKN0LGd4
Скрябін — Лист до друга
Monaster św. Michała Archanioła
Rachów w dolinie Tisy
Lubię pokontemplować na brzegu Cisy. To przecież dopływ monumentalnego Dunaju
(a czytam właśnie, kolejny raz „Dunaj” Claudio Magrisa). To tutaj poprzez połączenie wód
Białej [Czarnohora] i Czarnej Tisy [Gorgany] wyradza się ta prawie 1000 km rzeka.
Cisa w Rachowie
Zaczyna się w Karpatach by od góry Tokaj płynąć niespesznie przez Wielką Nizinę Węgierską.
Toczy swe wody przez Ukrainę, Rumunię, Słowację,Węgry i Serbię by, w połowie drogi pomiędzy
Novym Sadem a Belgradem, oddać się rzece Donau. To najdłuższy dopływ Dunaju.
A same nazwy tych rzek czy miast przez które płynie to prawdziwa słowna egzotyka, która otwiera kolejne
furtki dla intelektualnej penetracji nieznanych rejonów i ich spraw. Bo czyż : Maramureș, Bodrog,
Satu Mare, Oradea, Timișoara czy Békéscsaba nie brzmią magicznie ? I nie trzeba aż na Islandię czy
do Afryki się udawać by tą egzotyką się nacieszyć. A to wciąż Europa Środkowa przecież ...
Jeszcze jedno przyszło mi do głowy - Tisza (Cisa) zajmuje wyjątkowe miejsce w sercach Węgrów
(tak jak Wisła dla Polaków). Do czasu podziału Węgier po traktacie w Trianon była największą rzeką
mającą źródła i ujście w granicach Królestwa Węgier. Dlatego, z takim sentymentem podchodzą
do tej rzeki. Tak jakoś podświadomie lubię Węgrów i pewnie się tam nie za długo wybiorę (choć
to kraj plaskaty raczej).
Cisa, wzgliad na południe
ku Dunajowi
Do góry, po lewej udało się znaleźć miejsce na ognisko, co wymagało „extremalnej” spinaczki
w ponad metrowym śniegu.
Ognisko do tych imponujących
bynajmniej nie należy,
ale kiełbę i chleb udało się przypiec.
Dziś o 11 00 rano tuziemcy przecierali oczy ze zdumienia.
Na ulicach Rachowa pojawil się pług śnieżny i choć wskórał niewiele
(potęga żywiołu miała się dobrze) to zaiste nowe wkracza na Zakarpacie.
Winter in Rahiv
Eeeeh ten Rachów – dziura w jezdni na głównej ulicy ma już prawie pół metra.
Ulice i chodniki nieodśnieżone – bo po co, przecież jutro i tak dopada śniegu.
Przebijając się przez śnieżną bryndzę na chodniku, należy iść w miarę blisko jezdni
– bo z budynku może spaść na ciebie śnieżny nawis, albo nie daj Boże 1,5 metrowy sopel.
W mieście jest tak brzydko, że bolą oczy a ja znowu tutaj... Why?
Ano jest ta druga strona – plusy ujemne i dodatnie. Tempo życia wyhamowuje tu radykalnie
i nigdzie nie trzeba się spieszyć a od rynoka prosto pod górkę i już za chwilę jesteśmy sami
na prirodie – a „tam na dole zostało, wszystko to co cię męczy
patrząc z góry wokoło, świat wydaje się lepszy” (KSU - Za mgłą).
Samiuśkie centrum Rachowa
Na przetartym szlaku
Zakarpackie w śnieżnym anturażu
Pokrywa śniegu, tu na górkach, to od 1 do 2 metrów, to i nie pohasa się za bardzo.
Dlatego jutro wyprawa za miasto nad Cisę. Kiełba z ogniska zapijana moroszą i bro
z odwiecznym śpiewem rzeki w tle.
Dla brofilów