Winter in Rahiv
Eeeeh ten Rachów – dziura w jezdni na głównej ulicy ma już prawie pół metra.
Ulice i chodniki nieodśnieżone – bo po co, przecież jutro i tak dopada śniegu.
Przebijając się przez śnieżną bryndzę na chodniku, należy iść w miarę blisko jezdni
– bo z budynku może spaść na ciebie śnieżny nawis, albo nie daj Boże 1,5 metrowy sopel.
W mieście jest tak brzydko, że bolą oczy a ja znowu tutaj... Why?
Ano jest ta druga strona – plusy ujemne i dodatnie. Tempo życia wyhamowuje tu radykalnie
i nigdzie nie trzeba się spieszyć a od rynoka prosto pod górkę i już za chwilę jesteśmy sami
na prirodie – a „tam na dole zostało, wszystko to co cię męczy
patrząc z góry wokoło, świat wydaje się lepszy” (KSU - Za mgłą).
Samiuśkie centrum Rachowa
W górę od rynoku
Na przetartym szlaku
Zima topless
Zimowe impresje
Zakarpackie w śnieżnym anturażu
Pokrywa śniegu, tu na górkach, to od 1 do 2 metrów, to i nie pohasa się za bardzo.
Dlatego jutro wyprawa za miasto nad Cisę. Kiełba z ogniska zapijana moroszą i bro
z odwiecznym śpiewem rzeki w tle.
Koloryt lokalny
Dla brofilów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz