(wtaroja eskapada w Ukrainu, part.III; 10.02-18.02.2017)
Wtorek, 14.02.; no to w góry! Po wywczasach we Lwowie formy nie było ni-hu, a tu Góry Pokuckie przed nami. Oj nie mało potu kosztowało wdrapanie się na te 1256 mnpm (Lisniv) i 1216 (Jagodna) [szlak zielony, potem żółty]. Zaje-miłą niespodzianką był wydeptany szlak pod górkie, a na połoninach ujeżdżony ratrakiem ! Po kilku godzinach schodzimy z połoninek w Mikuliczynie. O ile pomysł na bro i soljankę w knajpie się sprawdził, to wracanie na kwartirę z buta (koncept Plastka) było totalną porażką.
Środa,
15.02; dziś próbujemy wejść na Chomiaka (1541, wsch.Gorgany).
Póki co naginamy ponad 7 km z buta do wodospadu Huk.
Zakwasy mają się dobrze. Pomimo że już drugi dzionek mamy ideal
pogodę (wyż, słońce i lekki mrozik), to w tej zacienionej
dolince, którą drepczemy ziąb jak skurczybyk. Przy wodospadzie
ludków nie mało, bo to popularna miejscówa do której samochodem
można dojechać. Zrobiłem parę fotek i wracamy do miejsca, gdzie
jest początek szlaku na Chomiaka. Włazimy kilkaset metrów do góry,
pogoda idealna, szczyt przed nami i ... już wiem, że dzisiaj to On
jest górą! Szlak zasypany i nie ma szans, by brodząc w głębokim
śniegu wleść na szczyt. Ale k... zawód. No ale trza się było
poddać wobec potęgi Natury. Jak niepyszni wracamy do Tatariva.
No to ruszamy a aura sprzyja
Dochodzimy do wodospadu
A tak to wygląda już na miejscu
Zima robi robotę
Lodowaty Huk
Tak blisko a tak daleko
Przed nami Chomiak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz