poniedziałek, 18 lutego 2019

KRASNIK I WIERCHOWINA NAD CZARNYM CZEREMOSZEM



TEN PIERWSZY RAZ, 23.09.2016 - 01.10.2016; PART II

26.09; Dziś kierunek Czarnohora! Express marszrutką jedziemy do Worochty, gdzie przesiadamy się już w zwykłą do Werchowyny. A jak się to odbywało to trza kliknąć w link odtwarzacza poniżej (potem jest przekierowanie do konta bankowego i takie tam ...). 

 https://soundcloud.com/maxi2mtogo/foq6ufacx7zk
 Wierchowyna. Dzień 1
W lokalnej informacji turystycznej spotykam ciekawą parkę hardkorowców z Kijowa (Paweł miał Polskie korzenie), łazili przez dwa tygodnie po Czarnohorze, ale mega niekorzystna pogoda przegoniła ich do domu a tybylcy sezon uznali za zakończony. I pomyśleć, że jak my tam przyjechaliśmy to zza chmur wylazło słońce a na drugi dzień zrobiło się lato! I tak oto, zupełnie nie chcący sprawiłem, że trafiliśmy na daczę do Tolika w Krasniku nad Czarnym Czeremoszem. 
 Dacza u Tolika (foto z Google bo czasu zabrakło co by foty zrobić)
Warunki są super, zostawiamy graty i idziemy się integrować do sklepo-baru po drugiej stronie mostu. Już po 5 minutach byliśmy skumplowani z Saszą (sprzedawał w sklepie) i po skonsumowaniu małego conieco stwierdziliśmy, że coś by rzucił na ruszta. Chłopcy odpalili UŁA-za i podwieźli nas do knajpy w Ilci. Zanim zdążyliśmu coś zamówić, to polali nam spod lady 80% (wściekle mocny, naprawdę super bimberek). A żarełko było prze-pyszne. I tak to napici i najedzeni, jak bumerangi wróciliśmy do sklepo-baru. A co się działo później, to już tilki najstarsi  Huculi mogą opowiedzieć... 
 A to widoczek  z tarasu Tolikowej daczy na dużym zoomie

27.09; Krasnik, Ilci, Werchowyna and back.

Pierwszy ranek w Czarnohorze był, nie oszukujmy się, ekstremalnie ciężki. Jedyny sensowny cel to prysznic, obiad w Ilci i poszwędanie się po Werchowynie.

                                    Mój stan był adekwatny do tytułu kawałka KSU
 
Po pysznym obiadku "У Мойши" (bo tak nazywa się ta karczma - dziś spod lady, dla odmiany śliwowica) podjeżdżamy marszrutką do W. Верховина (dawne Żabie) leży w dolinie Czarnego Czeremoszu u podnóża Czarnohory. W II RP to największa obszarowo gmina w Polsce i osiedle liczące ponad 8 tyś. mieszkańców. Miejscowość letniskowa i zdrojowa, nieodmiennie związana z Huculszczy zną. W samym jej centrum stała cerkiew, obecnie to betonowy gmach bywszego Rajkomu. Cóż, długo by tak o starych, dobrych czasach. Wracamy do teraz. Choć do dziś zachowało się tylko kilka przedwo jennych willi wyczuwalny jest tu taki sympatyczny klimat miejsca dalekiego od głównego nurtu świata. Żeby ta kontemplacja lepiej wchodziła można się wybrać do jednego z wielu lokali z jadłem i napi tkiem albo do muzeum Romana Kumłyka, związanego z kultowym filmem "Cienie zapomnianych przodków", tudzież można wejść na wieżę widokową - ale to dla tych bardziej żywych. Miłośnicy folkloru huculskiego obowiązkowo muszą zawitać w progi Muzeum Huculszczyzny. Pomieniamy walutę, zakupy na targu i wracamy do Krasnyka. W marszrutce do Ilci słyszę, że o naszej wczorajszej imprze mówią dziś wszyscy w promieniu 30-tu kilometrów a co gorsza na rozjeździe wysiada z nami jeden ze współbiesiadników. Dziś grzecznie wracamy na daczę, gdzie na kuchni spotykamy Naczialnika (ekipa z Ivano-Frankivska stroit mu w okolicy daczę). Mówi że wczoraj było grubo!... z nami. No cóż, Czarnohora wita !
ps. Naczialnik to bywsza grubsza szyszka w policji kryminalnej we Kijowie, nic też dziwnego, że miał takie poważanie w okolicy.
 

niedziela, 17 lutego 2019

LWÓW WRZEŚNIOWĄ PORĄ


TEN PIERWSZY RAZ, 23.09.2016 - 01.10.2016; PART I
23.09.2016; 21:30, autobus Wawa Zach. - Lviv                                                

Plasti powiedział, że bez problemacji wbijemy się do dyliżansu do Lwowa. Tymczasem, okazało się że wpadłem tam jako ostatni, obłożenie niemal 100 %   i KSU. Leon dobija w Lublinku - pani obok której Leon usiadł nie zapałała zbyt wielkim entuzjazmem. No to ruszamy na całego. Ja w tych wschodnich klimatach zielony jak szczypiorek na wiosnę, ale przecież ma Plastek być. Więc spoko. Potem granica i ... upragniony Lwów.
24.09; Rano dostaję info od Plastka, że on to raczej nie dojedzie i cóż, trzeba sobie jakoś radzić. Łażąc z całym mandżurem po Rynku to nie my znajdujemy kwartirę, tylko ona nas. Zostawiamy tam graty i wracamy na Starówę
                                        Prospekt Swobody
                                Widoczek z Wysokiego Zamku
                                Baszta Prochowa
                                        Tytuł nie potrzebny
        Leon, przewodnik po lwowskich zaułkach
 Arsenał
Kilka godzin łażenia i melinuje my się w knajpie Na Kriwej Lipie. Wychodząc stamtąd przechodzimy przez Szewską, gdzie gra fajny band. Jak się okazało to lokalsi a nazywają się RockOns. Zostaliśmy tam do końca wykonu, bo chłopaki grają rewelacyjnie ! Chciałem nabyć drogą kupna przynajmniej jeden ich album, ale jak się okazało, po rozmowie z wokalistą wciąż jeszcze nic nie wydali ! Ach ta Ukraina. Po szaleństwach na koncercie tuptamy na kwartiru (a to już zupełnie inna historia).
25.09; Drugi dzień we Lwowie to ranne perturbacje i cm. Łyczakowski. Wieczorem załapujemy się na następny wykon RockOns a Leonowi tak się atmosfera udzieliła, że na legalu rozpijamy browarka na ławce na Szewskiej na Rynku Głównym.

   Chłopaki na żywo dawali radę !
                 Kościół Bernardynów
        To się nazywa barok !
 Nikifor zawędrował do Lwowa
 Targ różności pod katedrą
                 A tu już się zgubiłem co to za kościół

      Mapka cm. Łyczakowskiego
      
            Moje nazwisko związane jest też ze Lwowem
 Cmentarz Strzelców Siczowych
 Cm. Orląt Lwowskich (1)
      Cm. Orląt Lwowskich (2)
 Cm. Orląt Lwowskich (3)

wtorek, 12 lutego 2019

WARSZAWA; STARE POWĄZKI

WARSZAWA. STARE POWĄZKI, LUTY 2010 (tak w nawiązaniu do zdjęć z cm. Łyczakowskiego).


Stare cmentarze zimowa porą, ciche i opuszczone, tchną spokojem i ukojeniem dlatego lubię takie wyprawy - a jak do tego leży śnieg to zdjęcia muszą wychodzić.


Partia - Adam West

















































Ляпис Трубецкой "Я Верю" (BY)