TEN
PIERWSZY RAZ, 23.09.2016 - 01.10.2016; PART II
26.09;
Dziś kierunek Czarnohora! Express marszrutką jedziemy do Worochty,
gdzie przesiadamy się już w zwykłą do Werchowyny. A jak się to odbywało to trza kliknąć w link odtwarzacza poniżej (potem jest przekierowanie do konta bankowego i takie tam ...).
https://soundcloud.com/maxi2mtogo/foq6ufacx7zk
https://soundcloud.com/maxi2mtogo/foq6ufacx7zk
Wierchowyna. Dzień 1
W lokalnej informacji turystycznej spotykam
ciekawą parkę hardkorowców z Kijowa (Paweł miał Polskie
korzenie), łazili przez dwa tygodnie po Czarnohorze, ale mega
niekorzystna pogoda przegoniła ich do domu a tybylcy sezon uznali za
zakończony. I pomyśleć, że jak my tam przyjechaliśmy to zza chmur wylazło słońce a na drugi dzień zrobiło się lato! I tak oto, zupełnie nie chcący sprawiłem, że
trafiliśmy na daczę do Tolika w Krasniku nad Czarnym Czeremoszem.
Dacza u Tolika (foto z Google bo czasu zabrakło co by foty zrobić)
Warunki są super, zostawiamy graty i idziemy się integrować do
sklepo-baru po drugiej stronie mostu. Już po 5 minutach byliśmy
skumplowani z Saszą (sprzedawał w sklepie) i po skonsumowaniu małego conieco stwierdziliśmy, że coś by rzucił na ruszta. Chłopcy odpalili
UŁA-za i podwieźli nas do knajpy w Ilci. Zanim zdążyliśmu coś
zamówić, to polali nam spod lady 80% (wściekle mocny, naprawdę
super bimberek). A żarełko było prze-pyszne. I tak to napici i
najedzeni, jak bumerangi wróciliśmy do sklepo-baru. A co się działo później,
to już tilki
najstarsi
Huculi mogą opowiedzieć...
A to widoczek z tarasu Tolikowej daczy na dużym zoomie
27.09; Krasnik, Ilci, Werchowyna and back.
Pierwszy ranek w Czarnohorze był, nie oszukujmy się, ekstremalnie ciężki. Jedyny sensowny cel to prysznic, obiad w Ilci i poszwędanie się po Werchowynie.
Mój stan był adekwatny do tytułu kawałka KSU
Po
pysznym obiadku "У
Мойши" (bo tak nazywa się ta karczma - dziś spod lady,
dla odmiany śliwowica) podjeżdżamy marszrutką do W. Верховина
(dawne Żabie)
leży w dolinie Czarnego Czeremoszu u podnóża Czarnohory.
W II RP to największa
obszarowo gmina w Polsce i osiedle liczące ponad 8 tyś.
mieszkańców. Miejscowość letniskowa i zdrojowa, nieodmiennie
związana z Huculszczy zną. W samym jej centrum stała cerkiew,
obecnie to betonowy gmach bywszego Rajkomu. Cóż, długo by tak o
starych, dobrych czasach. Wracamy do teraz. Choć do dziś zachowało
się tylko kilka przedwo jennych willi wyczuwalny jest tu taki
sympatyczny klimat miejsca dalekiego od głównego nurtu świata.
Żeby ta kontemplacja lepiej wchodziła można się wybrać do
jednego z wielu lokali z jadłem i napi tkiem albo do muzeum Romana
Kumłyka, związanego z kultowym filmem "Cienie
zapomnianych
przodków",
tudzież można wejść na wieżę widokową - ale to dla tych
bardziej żywych. Miłośnicy
folkloru huculskiego obowiązkowo muszą zawitać w progi Muzeum
Huculszczyzny. Pomieniamy walutę, zakupy na targu i wracamy do
Krasnyka. W marszrutce do Ilci słyszę, że o naszej wczorajszej
imprze mówią dziś wszyscy w promieniu 30-tu kilometrów a co
gorsza na rozjeździe wysiada z nami jeden ze współbiesiadników.
Dziś grzecznie wracamy na daczę, gdzie na kuchni spotykamy
Naczialnika (ekipa z Ivano-Frankivska stroit mu w okolicy daczę).
Mówi że wczoraj było grubo!... z nami. No cóż, Czarnohora wita
!
ps.
Naczialnik to bywsza grubsza szyszka w policji kryminalnej we
Kijowie, nic też dziwnego, że miał takie poważanie w okolicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz