sobota, 18 maja 2019

MIKOŁAJÓW, UKRAINA; DZIEŃ PIERWSZY

RÓŻNE PODRÓŻE MAŁE I DUŻE, part II 

22.04.2019  Poniedziałek



Takim to sposobem o 9:43 desantowałem się z pociągu w Mikołajowie Pas. Cel całej wyprawy to Morze Czarne, azali jestem już niedaleko. Moja kima to trzy noclegi w Sergeev Hotel&Hostel, Gongadze 26/3 (bywsza ul. Lenina, jak się okazało). Nota bene do dziś na wielu budynkach są jeszcze sowieckie tabliczki z nazwami ulicy pomimo nadaniu nowych nazwań za Ukrainy. Rzecz jasna wiele nazw odnosi się do portowego charakteru miasta ... Po zabukowaniu się na miejscu ruszam na „podbój” Mikołajowa. Najważniejsze ulice tutaj są położone równoleżnikowo, ale główny pasaż i deptak (Soborna) biegnie od północy ku południowi. Obiadek zjadłem w knajpeczce Паприка. Zaletą tego typu przybytków jest to, że widzisz to co zjesz a poza tym dało się dopytać pracującej tam młodzieży co do szczegółów tychże potraw (dziewuszka po polskiemu kumała). Najedzony i napity ruszam na bulwary. 
                                 Dokładnie tu jesteśmy

  Miejsce gdzie Inguł wpada do Bohu (stoję na Ingulskim Moście)


 A to wschodni azymut i ponownie Інгул.


            Wejście na most dla pieszych a w tle to co w mieście portowym być powinno
                  A tu już strzelam fotę nad Bugiem

Boh (Південний Буг, czyli Bug Południowy). W starożytności Grecy nazywali rzekę Hypanis. Jej długość to 806 km, źródła swe ma na Podolu a uchodzi przez liman do Morza Czarnego. Dla dociekliwych, liman to głęboka i długa zatoka, która powstała z zalanego, ujściowego odcinka doliny rzecznej. Żeglowny jest na około 150 km od morza. To przy ujściu Bohu osadnicy z Miletu założyli ok. 550 r. p.n.e. jedną z koloni greckich nad Czarnym Morzem. Chodzi o Olbię Pontyjską. Gdzieś w połowie V w. przed Chr., dotarł tu grecki historyk Herodot z Halikarnasu. Wielki uczony, ale i wielki podróżnik i jeden z pionierów reportażu. To on w swych „Dziejach” dokonał pierwszego całościowego opisania znanego Grekom świata. Z Olbii odbył podróż w górę Bohu, co nas najbardziej interesuje. (Ciekawe jak daleko dopłyną i kogo spotkał na swej drodze? Do Winnicy raczej nie dotarł a ja i owszem) ... Te niezmierzone obszary nadczarnomorskich stepów zamieszkiwali wtedy Scytowie, którzy byli panami tych ziem. Gdzieś tam na północy mieszkały wśród rozlicznych puszcz rolnicze ludy, które jeszcze długo musiały czekać na swoje pięć minut w historii Europu. Chodzi mianowicie o Prasłowian, naszych dalekich pradziadów. W przeciwieństwie do nomadycznych Scytów czy Sarmatów była to ludność osiadła, która zakładała swe stałe siedziby najchętniej w dolinach rzek. A żyli tam już od co najmniej dwóch tysięcy lat, choć ich słowiańskość wykształcała się w przeciągu dziejów. Ale wróćmy do Herodota. W czwartej księdze „Dziejów” są zawarte informacje o scytyjskich sąsiadach. Kto wie, czy pisząc o tajemniczych Neurach nie przedstawił po raz pierwszy na kartach pisanej Historii danych o przodkach Słowian. Zaiste ciekawi są ci nasi przodkowie. Siedzą sobie cicho, zajmując się uprawą ziemi, hodowlą inwentarza, rybactwem i rzemiosłem by w VI wieku nagle pojawić się na arenie historii. Ta masa Słowian staje się „ludem w drodze” i zasiedla niemal połowę kontynentu. Już ibn-Jakub, kronikarz, podróżnik, kupiec i szpieg pisał w połowie X wieku, że: „Na ogół biorąc, to Słowianie są skorzy do zaczepki i gwałtowności i gdyby nie ich niezgoda wywołana mnogością rozwidleń ich gałęzi i podziałów na szczepy, żaden lud nie zdołałby im sprostać w sile”. No i jakby nie patrzeć, nic a nic się nie zmieniło od średniowiecza. Ale, ale... czas kończyć, bo zanudzę szanownych czytelników, jeśli tacy się trafią. To do następnego ...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz